RZEŹBAJKA

Anna Michałowska - Malarstwo, Rzeźba, Rysunek...

rzezbajka.pl

wtorek, 31 stycznia 2023

Cukinie z butelką 40x50


 

Posted by Anna Michałowska at 10:36 Brak komentarzy:

niedziela, 29 stycznia 2023

Bieszczady 40x50


 

Posted by Anna Michałowska at 00:32 Brak komentarzy:

niedziela, 24 kwietnia 2022

Żaglówki niebieskie







 

Posted by Anna Michałowska at 12:06 Brak komentarzy:

Polne kwiaty

 





Posted by Anna Michałowska at 11:56 Brak komentarzy:
Labels: Bukiet, Kwiaty, Malarstwo, Natura, Obraz, Obraz olejny na płótnie

Imbryk







 

Posted by Anna Michałowska at 11:34 Brak komentarzy:

Martwa z koszem





 

Posted by Anna Michałowska at 11:24 Brak komentarzy:

Cytryny i róże






 

Posted by Anna Michałowska at 11:17 Brak komentarzy:
Starsze posty Strona główna
Subskrybuj: Posty (Atom)

Kontakt

aniaruda@gmail.com

OFERTA

Namaluję lub narysuję portret. Zainteresowanych proszę o kontakt.

Etykiety

  • Akt (15)
  • Bukiet (3)
  • Kobiety (11)
  • Kwiaty (6)
  • Las.Obraz olejny (8)
  • Łąka (3)
  • Malarstwo (55)
  • Martwa natura (2)
  • Natura (12)
  • Obraz (40)
  • Obraz olejny na płótnie (7)
  • Rysunek (9)
  • Rzeźba (27)

Archiwum bloga

  • ▼  2023 (2)
    • ▼  stycznia (2)
      • Cukinie z butelką 40x50
      • Bieszczady 40x50
  • ►  2022 (15)
    • ►  kwietnia (15)
  • ►  2021 (12)
    • ►  września (12)
  • ►  2020 (19)
    • ►  listopada (19)
  • ►  2017 (1)
    • ►  marca (1)
  • ►  2015 (11)
    • ►  grudnia (1)
    • ►  listopada (3)
    • ►  sierpnia (2)
    • ►  marca (1)
    • ►  lutego (4)
  • ►  2014 (5)
    • ►  kwietnia (1)
    • ►  lutego (1)
    • ►  stycznia (3)
  • ►  2013 (2)
    • ►  listopada (1)
    • ►  września (1)
  • ►  2012 (6)
    • ►  kwietnia (3)
    • ►  marca (3)
  • ►  2011 (22)
    • ►  listopada (7)
    • ►  września (3)
    • ►  sierpnia (4)
    • ►  lipca (2)
    • ►  czerwca (1)
    • ►  maja (1)
    • ►  kwietnia (4)
  • ►  2010 (18)
    • ►  grudnia (4)
    • ►  października (14)
  • ►  2008 (4)
    • ►  marca (4)
  • ►  2007 (5)
    • ►  sierpnia (5)

Portfolio

Strona tytułowa
Malarstwo
Rzeźba (1)
Rzeźba (2)
Kopie, Ubiór, Wnętrza
Scenografia (1)
Scenografia (2)
Scenografia (3)
Mozaika, Ceramika, Plakat, Maski, Warsztaty

Świetne wykłady o życiu.

https://soundcloud.com/neo-testowicz/sets/ab-wyklady

4 Non Blondes - What's Up

https://www.youtube.com/watch?v=6NXnxTNIWkc

Joan Osborne - One of us HD

https://www.youtube.com/watch?v=QOw7EuiFz0k

Fajna piosenka

https://www.youtube.com/watch?v=XnSuuNg0WB4

Fajne

Fatboy Slim Weapon of Choice with Christopher Walken


http://www.youtube.com/watch?v=Z34ejQiVGbA&list=RD28m4Ya8Np

polecam

ALPINE Villages

E I N M O D

+ Mam nadzieję, że mnie nie zabijesz?
- Nie Samanto nie bój się, chcę Cię tylko polizać.
+ Polizać?
- Tak twoją szyję.
+ O...
-Tak, twoją brodę.
+ hm-yyy
- Twoje kości.
Mogę?
+ Możesz.
- Zacznę od odgryzienia Ci stopy.
+ Nie krępuj się.
- Zdejmij naszyjnik, razi mnie w oczy.
+ Dostałam go od papiarza.
- A co dostałaś od Boga? odgryzając kawałek skóry.
+ Dostałam sen, długi sen, nie kończący się, mętny i subtelny, skaczący jak klatki starego filmu.
- Powachluj mnie tym snem Samanto.
Samanto proszę Cię, oddaj mi wszystko, oddaj mi wszystko...
Bardzo proszę.
Samanta wyjmuj z szafeczki obok pokrwawionego już mocno łóżka buteleczkę a w środku siedzi mały robaczek. Taki tyci.
- To twój sen?
+ Tak, tak wyglądają wszystkie sny. Niczym się nie różnią. Każdy ma taki sam sen.
- A mój sen? Samanto. Czy wygląda tak samo jak wszystkie sny?
+ Nie Kochany, Ty nie możesz śnić. Ciebie trzeba zabić byś miał sny.
Jak to zabić?! Przecież wiesz, że ja nie mogę umrzeć, nigdy.
+Tak też nigdy nie będziesz miał ani mnie, nawet jeśli mnie zjesz, ani snów.
- Ale Twój sen teraz mam.
+ Masz tylko robaka w butelce kochany .
Tylko robaka w butelce.
Samanta znika , pomalutku, po kolei, rozłożona na części pierwsze, drugie i trzecie.
Mam nadzieje, że ci smakowało...

Ładne

nouvelle vague "dance with me" from bande a part

Ma to coś

Her Morning Elegance / Oren Lavie

***
Naprawdę coś pięknego.

ONA
Widziałeś?
ON
Nie, pokaż mi.
ONA
Spójrz
ON
Piękne
ONA
Uśmiechasz się.
Tak piknie się uśmiechasz...
ON
To dzięki Tobie.

Nikt ich nie znajdzie schowali się,
nikt ich nie znajdzie.
A gdzie ich szukać,
nie mogę powiedzieć,
jeśli chcesz
trafisz tam sam
z zamkniętymi oczyma

A oni
nie przeszkadzajmy im lepiej już

***

Lubię

Jesus And Mary Chain - Just Like Honey

Zawsze

DAVID BOWIE-LOVE SONG 1968

Cytat z filmu pt. Ciekawy przypadek Benjamina Buttona


***


Jeśli to jest coś warte,

to nigdy nie jest za późno,

ani za wcześnie,

jak w moim przypadku,

by być osobą, którą chcesz być.


Nie ma limitu czasu.

Przestajesz kiedy chcesz.

Możesz się zmienić, albo nie.

Tu nie ma zasad.

Możesz uczynić z siebie coś najlepszego lub najgorszego.

Mam nadzieję, ze uczynisz z siebie coś najlepszego.

Mam nadzieję, ze zobaczysz rzeczy, które cię zaskoczą.

Mam nadzieje, że poczujesz coś,

czego nigdy nie poczułaś.

Mam nadzieje, że spotkasz ludzi,

którzy maja odmienne zdanie.

Mam nadzieje, że będziesz dumna ze swojego życia.

A jeśli nie będziesz dumna,

to mam nadzieję, że będziesz miała silę,

by zacząć od nowa.



„ Co dalej ? ”

- A co zrobisz kiedy odejdę?
+ Położę się i odpocznę.
Posłucham wiatru.
Pomaluję łazienkę.
Pójdę na spacer.
- A dokąd?
+ W góry,
pójdę w góry, wejdę na najwyższą z nich i skoczę.
- I co dalej?
+ Dalej będę lecieć cały czas, bez ustanku, bez tchu. Z całych sił, nago.
- A Twój penis będzie zaczepiał o wierzchołki drzew?:)
+ Może będzie...
- I będziesz się śmiał?
+ Tak bardzo głośno, ale nikt mnie nie będzie słyszeć.
Im głośniej będę się śmiał, tym wokoło będzie więcej ciszy, aż nastanie zupełnie głucha bezduszna cisza.
Tak blada, jak mgła. Wszystko zatrze się w białej mgle.
- I co dalej?
Dalej się zobaczy, się zobaczy...kochanie..

O tym co można czuć.


Chcę poczuć

nic nie czuję,

słucham historii o życiu

nic nie czuję,

widzę człowieka

nic nie czuję,

siedzę, patrzę

nic nie czuję,

wącham

nic nie czuję,

jestem

nic nie czuję.

Cytatat z bajki pt. Kung Fu Panda


Wczoraj, to historia.

Jutro, to tajemnica.

A dzisiaj, to dar losu...

A dary losu są po to, by się nimi cieszyć!




O tym i o owym.

Występują: Kaśka,

trzech wielbicieli 1,2,3 i policjant.


Akcja rozgrywa się w parku na ławce.

Kaśka siedzi na ławce,kobieta lekkich obyczajów . Wymalowane usta, niebieskie oczy...


1-Witaj piękna

2-Witaj niezwykła i piękna

3-Wita...j


Kaska-Cześć chłopaki!!!


1-Boże , jakie Ty masz piękne oczy!!!

2-Oczy... no wiesz, oczy piękne, ale te usta, mówią wszyyystko...

3-A mi się podoba, jak siedzisz!


Kaśka-. Che che, ( skulona i zakłopotana jakby...)


1-Wiesz Kaśka , słyszałem wiele o Tobie od chłopaków z sąsiedztwa, no wiesz...

2- na ja też słyszałem !!!

3-No mi tez się coś o uszy obiło...


Kaśka..TA...AAAA


1,2, no!!!,

3 (spóźniony jakby przebudzony)..- no !


Kaśka-A co słyszeliście?


3.Że dajesz du...1,2 (przerywają mu), a takie tam, różne, a tam coś się słyszałooo...


Kaśka-no, jestem sławna...chłopaki


1.2-No i fajna jesteś,,,no,

3 -(spóźniony), no fajna!


Cisza...dłuższy czas...

-

-

(niezręczna chwila, ręce w kieszeniach itp...)


3 -kaszlną, zaspany już...


1-Wiesz, bo jak byś miała chęć to zabrałbym Cię na ...lody.


Kaśka..-OOO, (grubym głosem,niskim, warczącym.)

2-A ja to bym Cię zabrał, do warsztatu.


Kaśka- OOO!!


2-Tak... taki volkswagen tam stoi..

Kaśka OOOO!!!


2- Golf..dwójka.

Skrzynia biegów już siada i zawieszenie, ale niezła bryka ...była... kiedyś...

KAśka- Taaa...z uśmiechem wyginając ciało...w zakłopotaniu niby.



3-A ja bym cię przedstawił swojej matce, dogadałybyście się, podobnie siedzi jak Ty.


Kaśka-..rany Julek...podobasz mi się...


3-( z wyrazem zwycięstwa na twarzy spogląda na przeciwników i poprawia obdarty serdak.)


1-O stary przesadziłeś...nie każdy ma matkę...(ze spuszczoną głową..pociąga nosem)


Kaśka- sierotka...


1-(Ten kiwa głową)


2-Nie każdy ma ojca!


Kaśka- sierota, bez wzorca


2-(Kiwa głową)


3- nie każdy ma dom!!!


(Zdziwienie wszystkich)


3-Ale mam garaż!!!


1-Wiesz Kaśka, bez owijania w sweter

2 -Bawełnę się mówi!!

3- no... zimno jak tak stoimy, skarpetek nie założyłem, (przeskakując z nogi na nogę)


1-Bo chodzi o to, że Ty masz to ...coś!!!

Kaśka..Tak!!\Jezu \ale fajnie!!!

1,2,3 -Noooo

1-masz masz...!!! Jak nic!!!(pokazując na sobie biust rękoma)


2Masz świetną bluzkę...(stanowczo)

3-i masz skarpetki, a mi tu kopyta odpadają...


Kaśka -To może usiądziesz i nóżki w górze trzymaj...no dawaj.


3-Oki..(przysiada się do kobiety i zadziera nogi do góry.)

1 -(po cichu) o rzesz, spryciarz

2 -cham!!!


(Bardziej nerwowo i już szybciej mówią)


1-Zakochałem się w Tobie!!!

2-Ja tez się zakochałem tylko dodatkowo myślę, że jestem fajniejszy od niego!!!


Kaśka wniebowzięta zerka na gościa obok...z nadzieją, ze coś tez powie.



3.Pożyczysz mi sweterka...


Kaśka- no masz, masz,( daje mu kawałek chusty, chusta z wełny,

ten, naciąga na siebie)


1,2 ( zdezorientowani)


1-To co idziemy na balety..(pewny siebie..)

2- Porażka.!!!...hi hi, zabiorę cię do takiej knajpy, że szczena opada!!!

1 - Kupie Ci co tylko będziesz chciała

2 -kupie ci to co on ci kupi i jeszcze coś dorzucę!!!

1-Jak wygram w lotto to się ochajtamy!!

2-Jak on wygra to się ochajtamy i wtedy ci go kupie...

Chwila zamyślenia bo coś poplątał...


3 (siedzi zziębnięty i coraz bliżej, obejmuje Kaskę, wkłada ręce pod bluzkę)


1- jak pójdziesz ze mną, nie będziesz żałowała, każda by chciała się ze mną umówić!!!

2- Jak z nim pójdziesz to stracę do ciebie szacunek!!!

3 (zaczyna mruczeć, wzdychać//

kobieta też pomału)

1-Jestem lekarzem

2 jestem ginekologiem

1-no widzisz on jest zboczony (pokazując palcem jak w przedszkolu)

2-a Ty ofiarą losu.

1-Jesteś kobietą z którą, mógłbym spędzić życie...

2- Jestem nałogowcem miłości,i jak już wystartuję, nie ma antidotum, a czuję ze już zaczynam się unosić...!!!


(kobieta zaczyna stękać 3- skacze na ławce śmiesznie, jakby rażony prądem)


1-Ja jestem optymistą(stwierdza)

2 -a ja sadystą(stwierdza)

1 -mam zestaw złotych piór, ...chcesz zobaczyć

2-a ja mam parasolki

1 -co masz?

2- parasolki, jak kobiety przychodzą do mnie do gabinetu wciąż zostawiają parasolki...(do Kaśki) jak przyjdziesz dam Ci jedną, z rękawiczkami...!!!

(kobieta już prawiek krzyczy z rozkoszy...)

Nagle na scenę wbiega policja...


chłopki 1, 2 uciekają.


Para zrywa się z ławeczki, na baczność poprawiając ubranie...


3- O matko!!!! Romekkk? ale mnie wystraszyłeś.

Romek- cześć Kaśka,

Kaska-No część Romek...

Jedziecie ze mną?

3 i Kaśka - No jasne...!!!

schodzą ze sceny..



*** Występują -Małgośka +Zenek Miejsce mieszkanie, pokój.

-Zenek, czy ty myślisz, że ja jestem z tobą szczęśliwa...?


+Tak


-Zenek... ale czy ty naprawdę tak myślisz ...czy tylko głupa strzelasz?


Zamyślenie, stoi tyłem, coś czyta.

    +No tak, naprawdę tak myślę.

  • (w tym momencie odwraca się przodem do widowni a na koszulce ma nadrukowaną kobietę , która go obejmuje,, naga” , czyta Playboya....

-Zenek, ja wiem , ze dużo mi dajesz, jesteś słodki i bronisz mnie przed potencjalnymi gwałcicielami, i przy tobie, to ja się czuję... może i bezpiecznie...nawet...

Pamiętasz, tak jak wtedy, gdy szliśmy ulicą i chciałam przejść pod tą latarnią a ty mnie złapałeś i powiedziałeś, że pod latarnią zawsze najciemniej i żebyśmy poszli inną drogą. Albo wtedy, kiedy chciałam wejść do sklepu, tego monopolowego , a ty wtedy powiedziałeś , ze tam psy jszczają w bramie i, że tam cuchnie i żebym lepiej tam nie chodziła.

+ ...tak, tak...ychy


-No i ty jesteś takim moim księciuniem z bajeczki, no może nie z urody...(patrzy na niego..on na nią...)

...no nie z urody to na pewno nie. Ale tak w sercu, to ja tak sobie myślę, że tak jest.

+Ych.....

(Zenek dalej patrzy w gazetę.)

-Nawet jak byłeś młody i pokazywałeś mi te zdjęcia, co tego konia ujeżdżałeś...pamiętasz...?

+Ta , to była klacz.

-No właśnie.

I tak mi się wtedy spodobałeś, byłeś taki ...wyprostowany...

+Jakbyś siedziała na takiej klaczy też byś była..

-No, ja to na konie się nie nadaję...

+Wiem.

-No widzisz, jak ty mnie znasz...

Kto by mnie tak znał, jak nie ty?

+Nie wiem kto...

-No, może ktoś by mnie tak znał!

+TA???(ze zdziwieniem)

-No nie, nie musisz być od razu zazdrosny, no ale wiesz, ja też niczego sobie byłam...

+No właśnie...

-No właśnie!!!

I przed tobą to miałam takiego jednego, co to tak się we mnie kochał, że o mało, jak mu powiedziała, że za innego wychodzę, to prawie się na śmierć zapił.

+Wiem , piłem wtedy z nim , on stawiał.

-No widzisz, to sam wiesz jak było...

+Chciał bym nie wiedzieć...

-Oj nie przesadzaj z tą zazdrością.

Przecież wiesz, że koniec w końcu wybrałam ciebie.

+Zawsze miałem pecha...

-Ale kiedy mnie spotkałeś to karta się Ci na dobre odwróciła

+Na dobre wieki wieków...

-Amen...Zenek, Amen.


(Zenek stęka i kwili)


Ale wiesz, bo ja tak się naprawdę zastanawiam, czy ja jednak, to tak od wewnątrz, jestem z tobą szczęśliwa...

+Co masz na myśli?

-No wiesz...tak od środka!

+Co znowu masz chęć na seks?(Zbliża się do drzwi i zakłada kapotę.)

-No mam, ale nie o tym mówię...

+Nie o tym...AAA, (zdejmuje kapotę, odwiesza na wieszaku.)

-Mówię o tym, że jakoś tak coś nam umyka...

Może gdybyśmy mieli więcej dzieci

+Jeszcze więcej?

-Może ?

Może powinnam iść do księdza i z nim o tym porozmawiać, co myślisz...?

+Myślę, ze ksiądz się przyda, ale chyba jeszcze nie teraz...Patrzy na nią czujnie przez chwilkę...chyba nie dziś...

-Nie, no dziś to już nie pójdę do kościoła, jutro rano...

+A nie możesz wieczorem, jak wracam z pracy...

-No co ty głuptasie , przecież nie zostawiłabym cie nigdy samego, z zimnym żarciem przed telewizorem i z piwem w ręku...taki to żałosny widok. Za bardzo szkoda by mi ciebie było...

+AAA...

-Pójdę rano,a jak wrócisz, to Ci opowiem, o tej lafiryndzie co się tak prowadza, to ta spod 12. Halina mówiła, że coś jej Kryśka powiedziała, ale nic mi nie mogła mówić na telefon, bo wnuczka u niej siedziała, a ta wnuczka to koleżanka córki tej lafiryndy...No wiesz...

+Nie wiem, nie wiem...

-No to już wiesz..

+Może odgrzać ci kopytka,....

-Nie musisz.

+To odgrzeję.

No i dopiero jutro będę wiedziała o co chodziło. A ty nic nie słyszałeś?

+Ap ropo czego?

-No jak to czego Zenek, czy ty mnie w ogóle słuchasz...?

+hasz?


-Co hasz?

+Co hasz?

-Nic...

Słuchasz mnie?!!!

+A słuchasz..!

Nie

-Co?!!

+Tak!!!

-No więc mówię, że mógłbyś się coś dowiedzieć...

+Dobrze...

-No to się dowiedz...Ale tak przy okazji, żeby nie było,że ja się pytałam...no wiesz...

Bo jeszcze pomyślą, że jesteśmy wścibscy i, że cię na przeszpiegi wysyłam, wiesz jacy ludzie są...zaraz cię obgadają...

Dyskretnie...Zenek...dyskretnie...

+Dobrze...

-I byś mógł się przebrać

Spisz w tej koszulce , chodzisz w tej koszulce...co ty innych ubrań nie masz...jeszcze sobie pomyślą, że o ciebie nie dbam..a przecież dbam, Zenek...nie ...dbam...?

+Dbasz, dbasz...

-No to już, raz dwa do wanny, a ja Ci tu naszykuję ubranko...i będziesz piękny...ty moja...

Psinko...


(Cisza.

Słychać za parawanem lejąca się wodę. Zenek wychodzi...tym razem nagi, ma na sobie strój tak jakby był nagi ale nie jest nagi. Widać genitalia, włosy na torsie itd. ale to ubranie z nadrukiem imitujące nagość.

  • Jezu!!!

    + Zenek ...

    -No przecież widzę Zenek. Czy tys zwariował? Dałam Ci ubrania...przecież to wszystko widać za oknem. Chcesz, żeby cię ta spod 6 na przeciwko zobaczyła...wiesz jaki wstyd

+Wstydzisz się mnie?

-Ciebie, a skąd, nie wstydzę się ciebie...

+No to czemu nie mogę po swoim domu biegać jak mnie bozia stworzyła...?

-Że, to Zenuś nie wolno..

+Co nie wolno?!!!

-Nie wolno...

+Mogę!

-Nie możesz!

+Mogę, to moje mieszkanie!!!

-O matko, Zenek...(kiwa palcem), nie przesadzaj..twoje mieszkanie tak...?

Dziękuje ci bardzo, tyle lat razem, tyle lat . A ty mi teraz ….Mariolka mi zawsze mówił, bym na ciebie uważała i wyszło szydło z worka...!!

+Mówię tylko...

-Ja słyszę co ty mówisz i widzę co ty robisz!!

+A co ja...

-Co ty, a co ja mam teraz zrobić..?

+Małgoś ka uspokój się na boga.

-Nie dotykaj mnie!

+Nie chcę cię dotykać!

-Nie chcesz mnie dotykać...?

No to się doczekałam.

Idź sobie do tej lafiryndy, idź, no idź...!!!

+Wiesz co pójdę!

-Tak ?

+Tak.

-Co?

+Pójdę!

-Jak to pójdziesz?

+No tak, pójdę ...

-Że ty do tej l;a,la lafiryndy???

+Tak ja!

-I to ty! z ta lafiryndą???

+Tak jajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajajaja ja ja!!!!

-Osz cholera....Wiesz,wrócę o 19 , zjedz kopytka, nie ruszaj się stad . Idę do kościoła, za dwie godziny jestem , słyszysz, słyszysz mnie i wtedy poważnie porozmawiamy sobie Zenek, poważnie porozmawiamy!!!

KABARET:Franciszek Dupała Dubał i syn Maciuś I Dubała Dupała.


+Synku.

-Tak tatusiu?

+Wiesz, że nasza tradycja sięga starych, bardzo starych czasów.

-Tak?

+Tak synu.

-Tradycja czego ojcze?

+Tradycja, ogólnie rzecz biorąc. Dłubie w nosie.

I dlatego postanowiłem, kontynuować tę tradycję.

-Jak?

+Nie wiem synu, wszyscy z naszego rodu kontynuowali ja intuicyjnie.

-Tak?

+Tak

I miałem nadzieję, że również odziedziczyłem ten talent.

Boję się jednak ,że Ty go nie odziedziczyłeś.

Syn dłubiąc w nosie.

-Dlaczego tak myślisz?

+Nie wiem, po prostu tak mi to dziś wpadło do głowy...

-AAA

+NO

-To co robimy?

+No kontynuujemy.

-Tradycję ?

+Tak mój synu, jedyny spadkobierco naszego dziedzictwa, kulturowego.

-Bo żadnego innego nie mamy?

+Tak!

-No to dawaj.

+Ech ta dzisiejsza młodzież.

Chciałbym Cię dziś nauczyć czegoś czego, gdy byłem w twoim wieku ...

-Uczył ciebie ojciec?

+Nie podejrzałem przypadkiem , ale mi się przydało.

-O kurcze to ty ziółko byłeś?

Ojciec strzela syna przez łeb.

+Jak ty się do ojca zwracasz!!!

-Jak ty syna traktujesz!!!

Obydwaj chrząkają.

+Słuchaj, nie durnij się.

-No już słucham.

+No więc, chce Ci pokazać coś bardzo przydatnego.

To taka sztuczka, wręcz sztuka!

-Nie wiedziałem, że masz ukryte talenty...

+No, w końcu to dziedzictwo kulturowe.

-O rzesz orzeszek...

+No coś w podobie synu, ale chodzi, nie o orzeszek a o sikanie.

-A co, jest ci coś?

+Jestem wykwalifikowanym sikaczem?

-Nie wiedziałem, że jest coś takiego.

+No widzisz, jak mało wiesz o swoim ojcu.

-Może dlatego, że nie podglądam...

+Trudno się mówi, słabsze pokolenie, ale od czego masz ojca.

-Nie wiem...

+To zaraz się dowiesz!

No to będzie szło tak.

-Jak?

+Spójrz

-O kur...lejesz bez rozpinania rozporka!

+Zauważyłeś

-No nie da się nie zauważyć!

Pary...

+Bo zimno!

Ale jak jest ciepło, to nic a nic nie widać.

-I co możesz sobie lać.

+Wszędzie synu i na wszystko.

-O rzesz...

+Ale ani słowa ...nikomu.

-Bo co?

+Bo nie i już!

-Oki, czaję.

No to mnie naucz tego?

+Nauczę, w swoim czasie, ale to wymaga ogromnego skupienia i ogromnej cierpliwości i ogromnej

-Wiedzy?

+Nie , ogromnej fujary

-A!!!

+I co dasz radę?

- No nie wiem...

+A jak ci się wydaje?

-Nie wiem...

+To pomyśl!!!

-Na to poczekaj

…

mmmmmmmmm

mmmmmmmm

mmmmmmmmmm

poczekaj zadzwonię

+Do kogo?

-do Kaski.

+A tak synu, zadzwoń...z wyrozumiałością

Dzwoni

I co

-Mówi, ze jestem wielki.

+Ta?

-No tak mówi???!!!

+Jak tak mówi to tak musi być.

-Więc co?

+No co, do dzieła!

Tylko, że ja już nie mogę w tym momencie.

Może ty spróbuj.

-Wiesz co, ale mi się teraz, też nie che sikać.

+Kurczę to co?

-No wiesz tato, najlepszym sposobem na sikanie jest coś wypić...

+Dobrze, więc drogie dziecko,

pójdziemy teraz do naszej najstarszej przystani, do której chodził twój dziadek i pradziadek i prapra...dziadek

a potem będziemy kontynuować naszą tradycję …

-Ojcze jesteś moim najwyższym guru!

+Synu jednak cię dobrze wychowałem.

-Myślę, że nie najgorzej ojcze.

Klepią się po plecach, odchodzą.


Opowiadanie pt. "Punkt 0"

Są ludzie którzy nigdy nie istnieli. Trudno jest wytłumaczyć a jeszcze trudniej zrozumieć.

Nie wiemy kim są ci ludzie i dlaczego tak bardzo różnią się od całej reszty. Jednak tym co wiem i jestem tego pewna, to to...iż są na pewno .

Czy ciężko być takim człowiekiem?

Dusze takich ludzi krążą gdzieś pomiędzy najwyższym punktem tęczy. By dostrzec środek tęczy zwykły człowiek powinien się rozdwoić i wtedy jego pierwsza osoba musiałaby stanąć na pierwszym końcu tęczy, a jego druga osoba musiałaby stanąć na drugim końcu. Jednak trzeba się dokładnie zastanowić nad tym, który koniec jest pierwszy a który drugi. Bo czasem bywa tak, iż pierwszy koniec wydaje się być początkiem, lub tym drugim końcem. I tylko ktoś, kto nigdy nie istniał potrafi dostrzec te filozoficzne niuanse. Z tego względu środek tęczy mogą widzieć jedynie ci, którzy nigdy jej nie widzieli.


Mówili o niej , że jest dziwna, czasami , że jest nienormalna lub po prostu, że jest wariatką. Niekiedy dostrzegano w niej wielki potencjał i mówili o niej, że jest jedna na milion. Lecz mimo to, nie rozumieli tego co mówią, bo ich serca były pospolite jak frytki z ketchupem.


Kiedyś przejmowała się, iż nikt, nigdy w życiu jej nie zrozumie. Że nigdy jej nie pokocha.

Stało się inaczej.

Pewnej dziwnej nocy poznała człowieka, który pokochał ją tak, jak jeszcze nikt na tym obcym świecie. I sprawił, że ten niezrozumiały świat, przestał być przerażający i smutny.

Zakochała się.

Zakochała się w człowieku, którego nigdy nie powinna była spotkać. Który zniszczył jej życie, jej szczęście i udowodnił jej samej, że ci „obcy” nigdy nie zostaną zrozumiani, czy choćby zaakceptowani.

Człowiek może znieść wiele, bardzo wiele, ale nie potrafi zapomnieć o jedynej w życiu szansie na stanie się nieśmiertelnym. Jej szansa odeszła tak szybko jak się pojawiła. I od tej pory, nigdy nic nie mogło jej zmusić do pokochania jeszcze raz (chyba samej siebie).

Nastał dzień, lecz w jej życiu był tylko mrugnięciem powieki. Nastała noc, lecz dla niej sen to odwieczna walka z upiorami, które znają każdy skrawek jej umysłu. Siedzą na jej przeszłości jak na huśtawce przymocowanej do drzewa i bawią się wyśmienicie. Potrafią wstrzymać ruch huśtawki, w momencie gdy widok z niej jest najbardziej nieznośny, pod bardzo dziwnym katem karykaturalnej perspektywy. Gdy widać wszystko to, czego nikt nigdy wspominać by nie chciał, lub nie mógł, ze względu na niewypowiedziany ból, który ma związek z tym co się dawniej wydarzyło.

Upiory te mogą też cofać czas do momentów najdrastyczniejszych, w których człowiek chciał się zabić, i powtarzać te chwile w nieskończoność. Do czasu, kiedy spocona nieistniejąca istota zerwie się, z bijącym sercem, zlana potem i w niemym krzyku z łózka, by mrugnąć na nowo powieką i powrócić do koszmaru.

Zdarza się tak, że tacy ludzie spędzają swoje życie w świecie snu i nie ma na to żadnego lekarstwa. Bowiem, dla zwykłych ludzi sen jest rzeczą naturalną i zdrową. I nie wytłumaczysz takiemu czy innemu, że potrzebujesz pomocy. W przypadku, gdy ktoś taki trafia do lekarza i chce opowiedzieć o swoim życiu, traktowany jest jak cała reszta istniejących, nie śpiących ludzi. I w takim wypadku nie ma szans na przebudzenie.


Jestem śpiącym ciałem w martwej głowie z bijącym sercem i lepkimi palcami od macania rzeczywistości. Szukałam wyjścia a znalazłam drzwi do nie bycia. Otworzyłam drzwi do nie bycia, a matka moja zmrużyła oczy i zrezygnowała z nadania mi imienia. Ojciec sprowadził matkę ze stromych schodów i weszli do windy. Wtedy nauczyłam się fruwać, tak bardzo chciałam być z nimi. Niechciane dzieci otulone kocykiem elektrycznym.



Mały chłopiec pragnie być niewidzialny. Kolega nazwał go idiotą, bo ten nie wiedział jak narysować pistolet. Następnego dnia mały chłopiec narysował pistolet, przerysowując dokładnie jeden z modeli, jaki znalazł w czasopiśmie o broni w biurku ojca. Wyciął go z papieru a potem strzelił sobie w stopę.

Od tej pory nie chciał już rysować. Nie kochał też już swojego kolegi tak jak dawniej.

Pewnego razu chłopiec siedział przy kuchennym stole. Matka jego robiła śniadanie, ojciec szykował się do pracy. Na śniadanie były grzanki z jajkiem na bekonie. Na stole obok talerzy, szklanek z herbata i kostki masła, leżała teczka ojca. Pakował do niej,w pospiechu, różne papiery. W pewnej chwili ołówek, który zawieruszył się gdzieś po miedzy takim a innym raportem w takiej a innej ważnej sprawie, wysunął się i upadł na podłogę. Chłopiec schylił się po niego i nikt nigdy więcej go nie widział.

Tak kończy się opowieść o chłopcu, który mieszka od tego momentu w lepszym świecie.

Pośrodku tęczy, między pierwszym końcem a drugim końcem, dokładnie po środku.


Nastawiam uszu, słyszę opadającą mgłę. Zawieruszyłam się i chwilowo nie wiem o czym szumią trawy. Zapaliłam światło w moim pokoju i wszyscy wyszli do pracy. Nastawiłam wodę na kawę, obudził się kot, a pani w kiosku przykleiła na szybę kartkę z napisem zaraz wracam.

Jak cudownie jest tak wszystko obserwować z góry, z wysokości czterdziestu jeden wież Eiffela. Czasami jednak czuję zawroty głowy i nie jestem stu procentowo pewna czy aby kiedyś nie zsunę się z tego mojego wygodnego bujanego fotela. I nie zlecę w dół z prędkością przeprędkościowości na jakiegoś niewinnego psa lub stuletniego człowieka. Inne przypadki żyjących istot również biorę pod uwagę. Jednakże nawet takowy wypadek można kontrolować. I nigdy nie obdarowałabym takim szczęściem jakiejś wypacykowanej paniusi na obcasikach czy gościa z niewielkim przyrodzeniem i gumiastymi bicepsami.

Nastała wiosna, czas zrozumienia.

Zrobiłam długi szalik na drutach. Zwisał on z chmur jak lina przywiązana do nieboskłonu i trzepotał się na wietrze to w jedną to w druga stronę. Wydając przy tym dźwięk tak ogłuszający , że niekiedy mijający go ludzie mdleli z bólu.

Naukowcy długo zastanawiali się nad tym zjawiskiem. Az w końcu postanowiłam napisać do nich list, by już nie musieli łamać sobie głów. A było tych głów ze sto czterdzieści jeden i wszystkie wpatrzone w moja stronę. A dokładnie w moje stopy, bowiem szalik zwisał równiutko pomiędzy moimi nogami. List wysłałam tak jak się listy wysyła. Przyznam się jednak, ze pracy miałam z tym nie mało. Bbowiem wysłać list z tak daleka nie jest wcale prosto. Po naklejeniu sześćdziesięciu znaczków pocztowych rzuciłam list w dół. Jedyne co mogłam później zrobić to siedzieć dalej w bujanym fotelu i czekać na odpowiedź. List jednak spadał zbyt długo i za czym zdążył dotrzeć do zebranych naukowców, stało się to, do czego już zdążyłam się przyzwyczaić. Czyli nic. Wszyscy sobie poszli. Znudziło im się patrzenie w górę, i roztrząsanie problem, z którym nikt nie mógł sobie poradzić. W momencie gdy list uderzył o ziemię, czego byłam świadkiem, wszyscy naukowcy zdążyli już poumierać a ich dzieci założyć rodziny i wyprowadzić się z miejsca gdzie niemożliwie głośny trzepot mojego szalika zakłócał ich święty spokój.


Logiczne myślenie nigdy nie było moją mocną stroną. Nie rozumiałam czemu tak się dzieje. Jak już myślałam, to o tym, czy o tamtym, ale raczej nigdy nie miało to nic wspólnego z logiką. Być może dlatego, że zawsze czułam, że moje życie, to nie moje życie. I gdzie tu miejsce na logikę?

Że tak naprawdę, a czułam tak od zawsze, bardzo głęboko w sobie, żyję gdzieś indziej. Że rzeczy na, które patrzę, nie są rzeczami, którymi otaczam się w swoim prawdziwym życiu. Więc nigdy nie przywiązywałam się zbytnio do niczego. Takie postępowanie było nie do przyjęcia przez moją matkę, w życiu, w którym, mnie nie było. Tak samo jak i przez ojca i większość ludzi. Czyli pozostałą rodzinę. Większą większością się nie przejmowałam, bo po co...Jednak fakt życia z ludźmi bliżej niż z większą większością był bardzo przykry dla każdej ze stron. Dziwnie czuje się człowiek, który nie istnieje., a który według ludzi wokół jednak istnieje. A co za tym idzie, musi wykonywać wiele dziwacznych czynności, których nie rozumie i o których tak naprawdę nic nie wie.


Momentu narodzin nie pamiętam zbyt dobrze. Muszę mocno wniknąć w swoją głowę, by zobaczyć jak to było. Gdy myśli moje kieruję do dnia pierwszego mojego pojawienia się, widzę, a bardziej odczuwam jakiś skok. Tak jakbym przebudziła się ze snu. Ani strasznego, ani pięknego, bardziej przyjaznego, delikatnego i bardzo skondensowanego w różne wydarzenia. Gdybym miała nakręcić film o tym , jakby to miało wyglądać, pokazałabym w nim wodę w stanie ciekłym, jednak zawieszoną w powietrzu, lewitującą. Wokół fruwałyby bańki mydlane. Ale nie byłoby początku ani końca przestrzeni, w której by się to działo. I na pewno byłby tam statek kosmiczny. Jakaś twarda struktura do, której można było zajrzeć, wejść jak do domu, który kochasz, jak do miejsca za którym, zawsze w końcu tęsknisz. Bo tam czujesz się dobrze. Myślę, że tam własne powstałam, narodziłam się, zaczęłam istnieć. Czuję też, że kiedyś tam wrócę. Że to miejsce jest zawsze. Że tam zawsze mieszkałam, mieszkam i będę mieszkać. Jedyne co pamiętam dalej to jakieś kartki z kalendarza, z numerami dni przemykającymi mi przed oczyma. I moment, w którym jestem teraz. Poczucie straty ukochanego człowieka, który był moimi rękoma i nogami. Pamiętam jak odszedł. Czułam wtedy niewiarygodny ból. Zupełnie tak, jakby ktoś odrywał mi jakiś organ w ciele, bez znieczulenia. Bez tej części człowiek, taki jak ja, nie może dalej żyć. Zaczynają dziać się wtedy rzeczy bardzo dziwne i zbyt bolesne dla ciała, by mógł dalej radzić sobie z codziennymi sprawami.


Uważam, że słońce, które mnie spotyka, jest lepszym kompanem, niż Ty mój najdroższy ślepy bohaterze.

Mówią, że kwiaty kwitną nawet wtedy, gdy nikt na nie nie patrzy. Tak jak i łzy, płyną nawet wtedy, gdy nie ma komu ich łapać.


Zaręczyłam się z Tobą, mój bohaterze, by nie być kaleką. Jak smutnie wyglądają dzieci smutne. Matki ich wężowe języki, śmiertelny jad mają. A w domach tych dzieci, siarczysty dym w powietrzu zastygł i żadne wietrzenie mieszkań ani przeciągi nie wypędzą go z nich. Ruch tam w środku budzi strach. Czy już obudziła się ta osoba, która nie powinna była nigdy mieć dzieci. Nie na szczęście tylko zmieniła pozycję, śni nadal. Spokój pozostał w pokoju, ten, który i tak rozżarzony jest jak węgiel i poruszony jak ja. Teraz schodzę z piedestału mojej duszy i z szelestem opakowań po ciastkach, przechodzę na twardych stopach mojego ojca do momentu, aż nie zamknie za sobą drzwi i nie usłyszę jak bardzo chciałby powiedzieć to czego nie powiedział. Spokój pozostał. Dmuchany balonik.


W momencie gdy zostałam sama, a dni, migotały mi przed oczyma coraz szybciej, i gdy już nie wiedziałam czy mam skakać z tego pędzącego pociągu, czy krzyczeć i oszaleć, w końcu, spotkałam przepaść.

Od tak stała sobie i nic nie robiła. Zwracałam się do niej na per. Pani. Bowiem wyglądała bardzo dystyngowanie. Podobna spotkałam już kilka razy. Gdy przewertuje kilkadziesiąt stron z mojego kalendarza wstecz, mogę nawet przypomnieć sobie dokładnie w jakich okolicznościach ja spotkałam.

Wolę jednak przytoczyć tu przykłady miejsc. Bowiem są one bardziej istotne i dają natychmiastowy ogląd sytuacji. Tak więc panią przepaść spotkałam już kiedyś w sedesie. Pływała sobie w muszli klozetowej. Przybrała wtedy kształt bułki z jakimiś dodatkami. Dokładnie nie potrafię opisać jakimi. Ale rozpoznałam ją od razu. Sprytna bestia. Świetnie się kamufluje. Czasami spotykam ją na ulicy. Zazwyczaj w bardzo pochmurne i przygnębiające dni. Gdy papa deszcz i jest taka plucha, a wszyscy marudzą jaka to jest okropna pogoda.

Tym razem była jednak jakaś odmieniona. Nie taka jak zwykle. Jakaś taka poszarzała. Z daleka było czuć od niej tanie papierosy. Nosiła porysowane ciemne okulary i znoszoną, zieloną kurtkę, w stylu nie do zidentyfikowania. Totalny brak gustu.

Poklepała mnie po plecach i pyta.

-Jesteś smutna i zagubiona?

-Tak istotnie, nie wiem gdzie jestem. Może wie pani jaka stację teraz mijamy?

Wskazałam palcem przez okno, gdzie już praktycznie nie było widać kształtów, bowiem pociąg pędził z zawrotną prędkością.

Ona jednak nie zareagowała, na mój gest.

Uśmiechnęła się tylko, jakoś tak dziwnie, niezrozumiale. Nie potrafiłam rozszyfrować wyrazu jej twarzy. Nie był jednoznaczny. Bardzo dziwiło mnie również, że kurtka, w której była, mimo swojego lumpiarsko szmirowatego charakteru, wydawała mi się wielce wytworna. Jej twarz, zaś, im dłużej się w nią wpatrywałam, przypominała mi portret Mona Lisy. Wydawała się być zupełnie obojętna.

- Czy nadal czujesz się zagubiona? Spytała po chwili.

- Czy czuje się zagubiona? Tak, nadal nie mam pojęcia czemu obrazy za oknem wciąż się zmieniają, a ja czuje w żołądku dziwne przeciążenie. Zupełnie jakbym siedziała w pralce wirowej. Nie wiem też, dokąd jedzie ten pociąg i nic nie wiem. Pamiętam jedynie...

- No co pamiętasz? Powiedz mi!

- Pamiętam...

- Nie pamiętam, co pamiętam. Życie kręci się zbyt szybko, by coś z niego zapamiętać. Historie z czasem zmieniają się w pamięci, mieszają z innymi i powstaje wtedy opowieść, której tak naprawdę wcale nie było. A jeśli była, to pewnie i tam nie znajdzie się taka osoba, której chciałoby się tego słuchać.

Zrezygnowana zamknęłam oczy. Nie miałam już sił. A podświadomie czułam, że nie ma już czasu na zastanawianie się dokąd jadę, czemu, po co i w ogóle nad niczym. Wszystko nagle się pomieszało. Stanęło na głowie, by zrobić obrót i stanąć na głowie.

Cyrkowy cyrk.



Zbiorowa histeria, moja histeria, zamęt i wielka histeria, nie opuszczą mnie już do śmierci?

Nieustanne grzebanie palcem w nosie, a ręka w nocniku. Boli mnie już głowa od tego myślenia.

Zróbmy coś pięknego, zatrzymajmy pociąg!

Zatrzymajmy pociąg!

Nadszedł czas by w końcu zmądrzeć, obudzić się ze snu, wrócić do domu i poczuć się cudownie. Marzenie kobiety, która utraciła swoją miłość i nie wie co ma teraz począć.

Jest tak, że czuje, że bez miłości nie umiem istnieć. Nie potrafię nawet zrobić sobie kanapki, dlatego piję tylko herbatę i kawę.

Ale nikogo nie będę obwiniać. Bo nawet z tak wysoka nie dostrzegam nikogo winnego. Jest mi tu lepiej. Szkoda tylko, że tak mało czasu tu spędzam.

Nie jest mi tu ani smutno, ani wesoło. Ani źle, ani dobrze. Lewituję lekko. Jestem ciałem i duszą zarazem, będąc przeźroczystą, niewidzialna, nieistniejącą.



Pamiętam jedynie jak na dobranoc opowiadałeś mi bajki.

Samotność



Samotność jest jak wielka góra
co stoi zawzięcie
co czeka co będzie
ze mną.

Trup na trupie.
Krzywe mordy, brzytwy, białe fartuchy i butelki
czy kogoś znam?
czy ktoś zna mnie?

Ręce wygięte w modlitwie do góry,
do Boga.

Ześlij mi wulkan rozgrzany
co zaleje świat ten opętany samotnością.


Marzec 2016

Samotność "2"

W smutku cała,
owdowiała,
bo zabrał mi ktoś,
to coś.
Bo bardzo mało wie.
Gdzie, no gdzie?

Nie wyprany,
ktoś mi znany
umarł dziś.

Czemu jutro?
Może dziś
zebrać kwiatów kiść
I na zawsze sobie iść.


Marzec 2016

Opowiadanie.

***


Deszcz, przystanek autobusowy, ulica jakiegoś miasta. Może być Łódź.

Do kobiety moknącej na deszczu podchodzi dziecko, które co dopiero wysiadło z autobusu.

Dziewczynka chwyta kobietę za rękę i nie chce puścić. Kobieta wyrywa się, ale to nic nie daje.

Dziewczynka trzyma mocno. Kobieta nie wie co robić. Dziecko zaciąga kobietę do pobliskiego parku. Kobieta jest tak zaskoczona, że nie stawia oporu. Siadają na ławce. W końcu pada pytanie z ust dziecka.


Dziecko

-I co pani mi teraz powie o swoim niestosownym zachowaniu?

Kobieta

-Że co proszę. Jak mam to rozumieć?

Dziecko

-Nic, nic, tak tylko żartuje.

Kobieta

-Nie w porę mi są takie żarty.

Dziecko

-A co się stało? Pyta dziecko.

Kobieta

-A niby co miało się stać. Zupełnie nic.

Dziecko

-Tak też myślałam. Więc siedźmy tak tu sobie, może przestanie padać.

Kobieta

-Tak , zgadzam się, nawet niebo chyba już trochę jaśnieje. Spójrz tam, na wschód.

Dziecko

-Ale z zachodu ciemnieje.

Czy pani ma męża?

Kobieta

-A cóż to znowu za wywiad.

Dziecko

-Tak się pytam...

Kobieta

-Nie, obecnie jestem niezamężna. A dlaczego pytasz?

Dziecko

-Bo jest w pani coś, w skrócie mówiąc, dziwnego.

Kobieta

-A co ze mną nie tak?

Dziecko

-Jest pani smutna. Błądzi pani wzrokiem, może kogoś szuka.

Kobieta

-Nie szukam nikogo, bo nikogo nie ma, kogo więc mam szukać?

Dziecko

-(Cicho),Ocalenia/

Bo wie pani ja tu przyleciałam.

Kobieta

-Tak widziałam autobusem przyjechałaś.

Dziecko

-Nie proszę pani, to znaczy, nie do końca,

cisza.....


-Czy mogę panią jeszcze o coś spytać?

Kobieta

-Jak musisz...

Dziecko

-Więc spytam

Jak się pani nazywa?

Kobieta

-Co za pytanie , a co za różnica?

Dziecka

-Może żadna może jakaś.


Cisza


Kobieta

-Na imię mam Weronika.

Dziecko

-Ładnie a na nazwisko?

Kobieta

-Weronika nie wystarczy?

Dziecko

-Wystarczy dziękuję. To ja już może pójdę, skoro pani na kogoś czeka.

Kobieta

Nie czekam, już ci mówiłam.

Dziecko

-Więc zostanę , co pani na to?

Kobieta

-Zaraz z ławki spadnę, rób co chcesz dziecko kochane.

Dziecko

-Skoro tak zostanę. Bo może coś pomogę.

Kobieta

-A w czym ty możesz pomóc?

Dziecko

-Sama nie wiem, założę sobie nogę na nogę i o tym pomyśle. Pomyśli pani ze mną pani Weroniko?

Kobieta

-Panno, panno

Dziecko

-a tak , przecież męża pani nie ma.

A ja to lubię w ogóle ludziom pomagać. Oni się przed tym bronią, ale mi to nie przeszkadza.

Cisza.

I w ogóle, to jestem zadowolona , że panią spotkałam.

Nie wiedziałam co będę robić jak tu dziś leciałam.

Miałam iść na lody, ale się rozpadało i z lodów, to pewnie by nic nie zostało. Ale teraz już tylko mżawka leci. Więc wstańmy i chodźmy do dzieci.

Tam na plac zabaw, jest tam lodziarnia, gdzie lody na gałki sprzedają, śmietankowe są najlepsze...co pani na to?

Wolno idą do lodziarni, do dzieci.

A tu byłam dziesięć lat temu, z wujkiem Przemkiem, co teraz z nim mieszkam.

Cisza

Mieszkam też z moja mamą i taka starszą panią co na zawał zmarła.

Cisza.


Proszę śmietankowe.

Kobieta

-Dla mnie waniliowe.

Siedzą, lody jedzą.

Dziecko

-Wciąż mnie pani nie kojarzy, prawda?

Kobieta

-Nie, zupełnie nie pasujesz do żadnej znanej mi twarzy.

Dziecko

A jak z boku, tak to teraz może?

Kobieta

-Może trochę przypominasz mi …

Nie , nie to tak dawno było, że już nie pamiętam.

A zresztą, to mi się tylko przyśniło.

Dziecko

-Dlaczego pani nie może powiedzieć?

Kobieta

-Bo jem loda.

Dziecko

-A jak pani zje, to powie?

kobieta

-Może.

Dziecko

-Więc poczekam.

Zdejmuje dziewczynka kalosze i wchodzi do kałuży.

Nogi sobie brudzi.

Dziecko

Niech pani spróbuje.

Kobieta

-Nie lubię takich zabaw, zresztą jestem za stara i to nie wypada.

Dziecko

-E tam...

Dziecko wciąga kobietę do wody.

Dziecko

I co tak strasznie?

Kobieta

-Nie, no całkiem miło.

A niebo się nad nimi pokłoniło.


Dziecko

-A wie pani, że ten pan co tam siedzi to był listonoszem,

Chlapiąc wodą.

Zaczyna nucić piosenkę.

Kobieta

-Co to za piosenka?

Skądś ja znam,zaraz...nie, nie pamiętam.


Dziecko

Jestem Małgosia,

Małgosia,

co księcia szukała,

ale nie znalazła

i sama została

Małgosia co smutków

broni się

nie wspomina

Małgosi już nie ma

od, cała nowina.

Dziecko

-Powinnyśmy już iść.

Kobieta

-A dokąd?

Dziecko

-A dlaczego pani pyta?

I tak nie czeka na panią ani mąż, ani rodzina.

Kobieta

-Wiesz masz rację, co za różnica, chodźmy.

Poszły a niebo zacne, znów się pokłoniło.

I wszystko na dobre i na złe,

się zakończyło.

Kobieta

A ty dziecko drogie, jak masz na imię?


Zaklęta w niepamięci, kiedyś się obudzi

pamięć o kimś kto był nami kiedyś,

A kogo już nie pamiętamy

Stare Weroniki nieświadomie nadal kochamy.



Anna Michałowska. 2009 r.

Motyw Znak wodny. Obsługiwane przez usługę Blogger.